News will be here
“Zjawiskowa She-Hulk” - silna, zielona postać kobieca burzy czwartą ścianę [Recenzja]

Popularność superbohaterów rośnie dzięki filmowym adaptacjom, a na polski rynek trafia coraz więcej klasycznych serii komiksowych. Jedną z nich jest “Zjawiskowa She-Hulk” Johna Byrne’a, która po ponad 30 latach od oryginalnej premiery wciąż potrafi zaskoczyć świeżością.

Jennifer Walters została She-Hulk - dwumetrową, supersilną zielonoskórą kobietą - po tym jak po wypadku otrzymała krew kuzyna, Bruce’a Bannera. Od tamtej pory, podobnie jak jej krewniak, zyskała zdolność przemiany w jadeitową olbrzymkę. W przeciwieństwie do Hulka, She-Hulk bardziej kontroluje swoje zielone alterego. W serii Johna Byrne’a stwierdza wręcz, że lepiej się czuje w swej superbohaterskiej skórze. Po występach u boku Avengers i Fantastycznej Czwórki, pod koniec lat 80. John Byrne stworzył zupełnie nową serię komiksową, której główną bohaterką była właśnie She-Hulk. Rysownik i scenarzysta nie tylko obdarzył ją ponętnymi kształtami, ale też charakterem, czyli tym, czego często próżno było szukać w jej wcześniejszych przygodach. Twórca posunął się o krok dalej i sprawił, że jego bohaterka stała się samoświadoma bycia postacią z komiksu. Dziś jest jej charakterystyczną cechą.

Najważniejsza moc She-Hulk to samoświadomość bycia komiksową postacią

W jednym z numerów She-Hulk komentuje problem uprzedmiotawiania kobiet w komiksach, fot. Marvel Comics.

She-Hulk wie, że występuje w komiksie. Ponadto jest tak silna, że nawet potrafi zburzyć czwartą ścianę. Rysownik i scenarzysta John Byrne chętnie korzysta z tego postmodernistycznego motywu. Jego zielonoskóra bohaterka komentuje schematyczność fabuł o superbohaterach. Potrafi podróżować pomiędzy kadrami, a nawet czuje się zdezorientowana, gdy jej perypetie na chwilę zastępują wątki poboczne. W efekcie otrzymujemy jedną z ciekawszych serii komiksowych głównonurtowego Marvela z przełomu lat 80. i 90. Coś, co dziś uważa się za domenę Deadpoola, było wykorzystywane już dużo wcześniej, a także - niejednokrotnie - z większym polotem i lekkością w serii o She-Hulk Johna Byrne’a.

Sama bohaterka pisana przez Johna Byrne’a (którą wcześniej scenarzysta wplótł już w przygody Fantastycznej Czwórki) wyróżnia się na tle inny postaci kobiecych z komiksów tamtego czasu. W przeciwieństwie do tych, których wygląd został zmieniony na skutek wypadku lub eksperymentów, Jennifer Walters nie żałuje, że stała się dwumetrowa i zielona. Wręcz przeciwnie - lepiej czuje się w nowej postaci, która pozwala jej wyrażać swą siłę i niezależność. Jenn jest inteligentna, świetnie wygląda i ma dobrą pracę. To wyzwolona kobieta, która nie potrzebuje dramatycznych gestów - zamiast kolorowego stroju superbohaterki woli stylowe kobiece kreacje. Zresztą, jak stwierdził sam Byrne, jej prezencja jest na tyle charakterystyczna, że nie potrzebuje ona dodatkowego kostiumu, żeby każdy pamiętał, że jest superbohaterką.

Absurdalne przygody i zgryźliwe komentarze przepisem na sukces

She-Hulk zwraca się bezpośrednio do autora komiksu, fot. Egmont Polska.

“Zjawiskowa She-Hulk” to też ciekawa seria na tle innych tytułów, które ukazywały się na przełomie lat 80. i 90. Nie tylko tak odważnie poczyna sobie z komiksową formą, burząc czwartą ścianę i pozwalając bohaterce zwracać się do czytelników i/lub samego autora, ale też stawia mocno na wątki komediowe. Pamiętajmy, że w znakomitej większości ówczesny okres w historii amerykańskiego komiksu (nie bez powodu nazywany dziś Mroczną Erą) to próba poważnego podejścia do superbohaterów. Próba uczłowieczenia mścicieli, nadania im ludzkich słabości, zmierzenia się z polityką Regana i brutalnością Stanów Zjednoczonych. Historie jak “Strażnicy” Alana Moore’a czy “Powrót Mrocznego Rycerza” nadały poważniejszy ton komiksom superbohaterskim.

A tu nagle pojawia się John Byrne i zmusza She-Hulk do stawienia czoła zgrai absurdalnych trzecioligowych przeciwników. Groteskowe złole wyciągnięte z głębokiego archiwum Marvela sami w sobie są wystarczająco absurdalni (Ropuszanie, Człowiek-Kret czy Stilt-Man), a gdy dodamy do tego komentującą wszystko bohaterkę, otrzymujemy udany miks akcji i humoru utrzymany w prześmiewczym tonie. Choć komentarze Jenn to najbardziej charakterystyczne (obok świetnych rysunków) elementy długoletniego runu Byrne’a, to jednocześnie twórca ich nie nadużywa, dzięki czemu tego typu wstawki się nie nudzą, a tylko podbijają zainteresowanie podczas lektury.

“Zjawiskowa She-Hulk” - polskie wydanie kultowej serii

Okładki oryginalnej serii “She-Hulk” Johna Byrne’a, fot. Marvel Comics.

Wydawnictwo Egmont Polska w polskim wydaniu zamieściło połowę historii Johna Byrne’a, które składają się na oryginalny omnibus “Sensational She-Hulk”. Liczę, że w przyszłości dostaniemy drugi tom “Zjawiskowej She-Hulk”, a patrząc z jaką lekkością i pomysłowością ten twórca podszedł do przygód Jennifer Walter, wcale bym się nie obraził, gdyby za jakiś czas Egmont sięgnął po inne jego prace. Na pewno chętnie przeczytałbym jego run do “Fantastycznej Czwórki” i “Supermana”. Ten drugi mógłby być nostalgicznym powrotem do przeszłości dla wszystkich, którzy wychowywali się na komiksach TM-Semic. Pewnie ewentualnie wydanie tego komiksu może zależeć od sprzedaży zapowiedzianego na przyszły rok komiksu z Człowiekiem ze Stali, czyli trylogii “Śmierć Supermana”.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here